Nie dość, że wskutek kolizji poszkodowany ma uszkodzony samochód, to irytuje się ze względu na zaniżone odszkodowanie z OC. Taki scenariusz jest bardzo częsty w realiach likwidacji szkód przez polskie zakłady ubezpieczeń. Jak ubezpieczyciele „optymalizują” wypłaty, uzasadniają swoje stanowiska i jak się przed tym bronić?

Stawki, stawki, stawki, czyli naprawiaj po nierynkowych cenach.

Poszkodowany otrzymuje polisę i następnie zgłasza szkodę. Kilka dni później przyjeżdża rzeczoznawca, mruczy pod nosem, opisuje, robi zdjęcia, a wieczorem wysyła kosztorys. Już po krótkiej lekturze można dostrzec, że koszty związane z robocizną są bardzo niskie. Niestety zakłady ubezpieczeń przy okazji kwot bezspornych proponują stawki za rbg, które już 15 lat temu mogły się wydawać zaniżone. Nierzadkie są sytuacje, gdy na kalkulacji widnieje stawka 54/54 zł netto za 1 rbg. Dla przykładu średnia stawka w ASO dla pojazdów marki Volkswagen w mieście wojewódzkim to kwoty rzędu 160/160 (ustalenia własne). Już na pierwszy rzut oka widać, że różnica jest gigantyczna. Oczywiście zakłady ubezpieczeń tłumaczą, że mają podpisane umowy z partnerami i gwarantują jakość naprawy, ale pewnych rzeczy obejść się nie da. Taka dysproporcja po prostu musi się wiązać z pewnymi kompromisami, które mogą przedkładać się na gorszą jakość pracy. Oczywiście nie ma obowiązku naprawy w ASO, ale to prawo poszkodowanego. Nawet jeśli naprawi ostatecznie pojazdu u tzw. „Pana Józka” lub nie naprawi w ogóle, to przysługuje mu pełne odszkodowanie. Obowiązek naprawienia szkody nie jest uzależniony od tego, czy poszkodowany dokonał naprawy samochodu i czy w ogóle zamierzał dokonać takiej naprawy w przyszłości (wyrok SN z dnia 8 marca 2018 r. (sygn. II CNP 32/17)). 

Zamienniki i optymalizacja części, które powoduje zaniżone odszkodowanie z OC.

Kosztorysy ubezpieczycieli nie dość, że oparte są na niskich, nierynkowych stawkach, to bardzo często nasycone są zamiennikami. Zakłady ubezpieczeń próbują wykorzystać swoją dominującą pozycję i usilnie wmawiają roszczącym, że oryginały się nie należą. Argumentacja jest wszelaka – poprzez twierdzenie, że pojazd jest wiekowy po kwestie tego typu, że zamienniki mają taką samą jakość jak oryginały. Natomiast całkowicie pomija się fakt, że poszkodowany miał pojazd, w którym zamontowane były oryginalne części i takie też byłyby dalej sobie funkcjonowały, gdyby nie niesforny sprawca szkody. A tymczasem już w wyroku z dnia 3 lutego 1971 r. Sąd orzekł, iż o przywróceniu stanu poprzedniego można mówić tylko wówczas, gdy stan samochodu po naprawie pod każdym względem (stan techniczny, zdolność użytkowa, części składowe, trwałość, wygląd estetyczny itp.) odpowiada stanowi tegoż samochodu sprzed wypadku. Zainstalowanie w pojeździe części zamiennych, produkowanych przez podmiot inny niż producent danej marki, łączy się z ryzykiem nieprawidłowej pracy pojazdu, zmniejszenia jego wartości handlowej czy też problemami przy montażu takich części. Montaż elementów alternatywnych stwarza większe lub mniejsze problemy w związku z brakiem odpowiedniego wykończenia blach, niedokładnym wykonaniem otworów montażowych, niedokładnością kształtów i wymiarów.

Szkoda całkowita jako remedium na roszczenia poszkodowanych.

Kolejna formą zaniżania odszkodowań jest „pompowanie” kalkulacji naprawy przy jednoczesnym zaniżaniu wartości rynkowej pojazdu (WR). W ten sposób sprytny zakład ubezpieczeń wmawia poszkodowanemu, że jego pojazd nie nadaje się do naprawy, albowiem jest ekonomicznie nieopłacalna. Skutkiem tego jest wyliczenie odszkodowania metodą różnicową, czyli od wartości rynkowej pojazdu odejmuje się wartość pozostałości (tzw. wraku) i wychodzi kwota odszkodowania. Dodatkowa uciążliwość wiąże się z faktem, że nie zawsze zakład ubezpieczeń pomaga w zagospodarowaniu pozostałości tj. wystawieniu na aukcję i organizację sprzedaży. Zdarza się, że wyliczona zostaje wartość rzekomego wraku na określoną kwotę i poszkodowany sam musi sobie znaleźć kupca. Dodatkowo problematyczne jest dochodzenie różnicy pomiędzy wartością wyliczoną przez ubezpieczyciela, a uzyskaną ceną. Zakłady ubezpieczeń mają tendencję do wmawiania, że sprzedany pojazd został po zaniżonej kwocie, więc dopłacać nie będą.

Zaniżone odszkodowanie z OC – jak się bronić?

Czasami nie warto walczyć na własną rękę, albowiem wszelkie działania mogą okazać się bezskuteczne. W takich przypadkach koniecznym może okazać się skorzystanie z profesjonalnego pełnomocnika, który dysponuje nie tylko wiedzą teoretyczną, a zapleczem technicznym tj. możliwością wykonania kalkulacji porównawczej i przedstawienie jej opornemu zakładowi ubezpieczeń. Należy pamiętać o poniższych kwestiach:

  • poszkodowany ma prawo do pełnego odszkodowania
  • to nie zakład ubezpieczeń decyduje czy pojazd ma być naprawiony i gdzie
  • jeżeli pojazd miał oryginalne części, to takie też powinny zostać uwzględnione w kosztorysie
  • w przypadku szkody całkowitej, to na zakładzie ubezpieczeń ciąży obowiązek zagospodarowania pozostałości
  • postępowanie likwidacyjne nie ma charakteru spornego, stąd też powoływanie się przez zakłady ubezpieczeń na „ciężar dowodu” jest nieuprawnione.

Kontakt z Kancelarią.

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych w związku z wysłaniem zapytania przez formularz kontaktowy. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Zostałem/am poinformowany/a, że przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych, możliwość ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania.