Dla wielu osób alimenty oznaczają konkretną kwotę – wydatek w domowym budżecie lub środki na potrzeby dziecka. Jednak dla adwokata, który od lat prowadzi sprawy rodzinne, alimenty to przede wszystkim emocje. Za pozwem często stoi nie tylko potrzeba finansowa, ale cała historia nieudanej relacji, żalu, poczucia krzywdy i prób odzyskania kontroli nad sytuacją.
Adwokat zapamiętuje nie liczby, lecz twarze klientów – napięte, pełne żalu i frustracji. Alimenty stają się polem bitwy nie tylko o pieniądze, ale o godność, uznanie i… zemstę.
„Skoro on ma nową rodzinę, niech płaci więcej”
W wielu sprawach klientki mówią wprost: były partner ma nową żonę, nowe dziecko, samochód i lepsze życie – a ja wciąż walczę o wszystko sama. Alimenty stają się wówczas próbą wyrównania rachunków. Zdarza się, że żądana kwota nie odzwierciedla realnych potrzeb dziecka, ale ma pokazać byłemu partnerowi, że „nie uciekł od odpowiedzialności”.
Adwokat zapamiętuje takie momenty – nie dlatego, że są rzadkie, lecz dlatego, że są powtarzalne. W tle zawsze jest to samo pytanie: dlaczego to ja mam dźwigać wszystko sama?
„Nie dam jej ani grosza”
Z drugiej strony adwokat często spotyka się z narracją odwrotną – alimenty są postrzegane jako kara, a nie obowiązek. Niektórzy klienci wręcz deklarują, że wolą „przejść na minimalną krajową” niż „dać tamtej coś więcej”. Niezależnie od sytuacji majątkowej, alimenty uruchamiają mechanizmy obronne – od unikania do otwartego oporu.
Pamięta się ojców, którzy oficjalnie nie pracowali, ale mieli trzy samochody. Pamięta się też tych, którzy płakali w kancelarii, bo nie mieli z czego zapłacić zasądzonej kwoty i bali się komornika.
Manipulacje i fikcje
Jednym z najbardziej wyraźnych wspomnień z trudnych spraw alimentacyjnych są próby ukrywania prawdy. Zaniżone dochody, fałszywe umowy, pożyczki „na papierze”, deklaracje: „ja tylko pomagam w firmie kolegi”. Dla adwokata to codzienność, ale wciąż potrafi zaskakiwać skala kreatywności stron.
Pamięta się też matki, które próbowały przedstawić codzienne zakupy jako koszt rzędu 4 000 zł miesięcznie – byle tylko wykazać większe potrzeby dziecka. Obie strony są zdolne do manipulacji – a prawda często znajduje się gdzieś pośrodku.
Konflikt na lata
Adwokat zapamiętuje sprawy, które trwają latami. Jeden pozew o alimenty uruchamia spiralę kolejnych: wniosek o podwyższenie, potem o obniżenie, potem o egzekucję, następnie o zabezpieczenie. Te same strony, ta sama historia, tylko dziecko rośnie, a emocje nie gasną.
Niektóre sprawy wracają do kancelarii po pięciu czy ośmiu latach – z tymi samymi bohaterami i nowym pozwem. Najgorsze w tym wszystkim, że dzieci stają się świadkami walki, której nie rozumieją, ale którą czują całym sobą.
Gdy dziecko staje się kartą przetargową
To najtrudniejsze wspomnienia. Dzieci, które są przesłuchiwane, pytane, z kim chcą mieszkać. Albo wykorzystywane do przekazywania informacji między rodzicami. Albo te, które mówią: „tata powiedział, że mama kłamie” – i odwrotnie.
Adwokat, nawet jeśli zachowuje profesjonalny dystans, zapamiętuje te rozmowy. I wie, że w sprawach o alimenty największą cenę płacą nie rodzice, ale dzieci. To one chłoną atmosferę nieufności, oskarżeń, napięcia.
Czego uczą te sprawy?
Po latach prowadzenia spraw o alimenty adwokat wie jedno – żaden wyrok nie rozwiąże problemu, jeśli nie zmieni się postawa stron. Alimenty to nie zemsta i nie premia. To obowiązek wobec dziecka, które nie powinno być elementem rozgrywki. Klienci, którzy potrafią to zrozumieć, wychodzą z sali sądowej spokojniejsi. Reszta wraca – czasem z nowym pełnomocnikiem, ale zawsze z tym samym problemem.
tel. 32 307 01 77
[email protected]