W wielu kopalniach przyjęło się, że czas pracy górnika liczony jest dopiero od momentu zjazdu szybem pod ziemię. To praktyka, która – choć powszechna – nie zawsze znajduje oparcie w obowiązującym prawie. W efekcie pracownicy wykonują obowiązki służbowe jeszcze przed rozpoczęciem ewidencjonowanej zmiany, za co nie otrzymują wynagrodzenia. Czy słusznie? Czy kopalnia ma prawo ograniczyć czas pracy jedynie do przebywania „na dole”? Sprawdź, co stanowi prawo i orzecznictwo sądów.

Czym według prawa jest czas pracy?

Definicję czasu pracy zawiera art. 128 § 1 Kodeksu pracy. Zgodnie z nim, czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy – w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy.

To oznacza, że:

  • czas pracy zaczyna się w momencie stawienia się w miejscu pracy i gotowości do jej rozpoczęcia,
  • czas przebrania się w odzież roboczą, pobrania sprzętu, zjazdu szybem oraz dojścia do stanowiska pracy może być traktowany jako czas pracy,
  • analogicznie – powrót, kąpiel po pracy, zdanie sprzętu i opuszczenie zakładu również mogą być jego elementem.

Jeżeli górnik odbija kartę rejestracyjną np. o 5:30, ale formalnie rozpoczyna zmianę o 6:00, to istnieje podstawa do uznania tej różnicy za czas pracy – jeżeli w tym czasie wykonuje obowiązki związane z pracą lub przygotowaniem do niej.

Jak wygląda praktyka w kopalniach?

W praktyce wielu górników rozpoczyna dzień roboczy nawet 30–40 minut przed oficjalnym rozpoczęciem zmiany. W tym czasie:

  • przebierają się w odzież ochronną,
  • pobierają sprzęt (lampy, aparaty ucieczkowe, łączność),
  • zjeżdżają szybem na dół,
  • pokonują pieszo znaczne odcinki do miejsca wykonywania pracy.

Całość tych czynności stanowi faktyczne pozostawanie w dyspozycji pracodawcy. Mimo to, czas ten bywa pomijany przy rozliczeniach – a to oznacza pracę nieewidencjonowaną, która może prowadzić do roszczeń o zapłatę zaległego wynagrodzenia i dodatków za nadgodziny.

Co mówi orzecznictwo sądów?

Sądy wielokrotnie wypowiadały się w tej kwestii, stając po stronie pracowników. W orzecznictwie uznano, że:

  • czas dojazdu górnika do stanowiska pracy pod ziemią oraz powrotu stanowi część czasu pracy (m.in. wyrok SN z 4 kwietnia 2000 r., I PKN 516/99),
  • czyny takie jak przebranie się w obowiązkowy strój roboczy, pobranie sprzętu czy mycie się po pracy są „nierozerwalnie związane z pracą” i powinny być rozliczane jako czas pracy,
  • pracodawca nie może dowolnie ustalać momentu rozpoczęcia czasu pracy, jeśli pracownik pozostaje już w jego dyspozycji.

W rezultacie, górnicy mają podstawy, by dochodzić od kopalni zapłaty za czas, który nie został im dotychczas zaliczony do czasu pracy.

Jakie są skutki pomijania tego czasu przez pracodawcę?

Pomijanie czasu przygotowania do pracy i wyjścia z zakładu skutkuje:

  • brakiem zapłaty za rzeczywisty czas spędzony w zakładzie pracy,
  • niewypłacaniem wynagrodzenia za nadgodziny,
  • nieprawidłowym naliczaniem czasu pracy i odpoczynku,
  • możliwością dochodzenia roszczeń z tytułu pracy ponad normę (do 3 lat wstecz).

W niektórych przypadkach kwoty do odzyskania mogą wynosić kilkadziesiąt tysięcy złotych, zwłaszcza w przypadku pracy systematycznie przekraczającej 8 godzin dziennie.

Jak może pomóc adwokat w sprawie o czas pracy w kopalni?

Adwokat w sprawach pracowniczych z Katowic może pomóc w analizie sytuacji i przygotowaniu roszczeń wobec pracodawcy. W szczególności:

  • zbierze dowody (np. rejestr wejść/wyjść, zeznania świadków, nagrania monitoringu),
  • oceni, czy i za jaki okres przysługują nadgodziny,
  • sporządzi wezwanie do zapłaty lub przygotuje pozew,
  • zajmie się sprawą indywidualnie lub w ramach pozwu zbiorowego,
  • zapewni ochronę przed ewentualnymi represjami ze strony pracodawcy.

W przypadku górników, którzy zakończyli już pracę w kopalni, możliwe jest także dochodzenie roszczeń jako byłych pracowników – o ile nie nastąpiło jeszcze przedawnienie.

Przykład: górnik z Rybnika odzyskał 19 000 zł za nadgodziny

Pan Krzysztof, były pracownik jednej z kopalń na Śląsku, zgłosił się do kancelarii po analizie swojej ewidencji czasu pracy. Okazało się, że przez 5 lat codziennie spędzał dodatkowe 35 minut w zakładzie, nieobjęte czasem pracy. Po złożeniu pozwu i przedstawieniu monitoringu oraz rejestru odbić kart, sąd zasądził na jego rzecz 19 000 zł z odsetkami.